Szczęście sprzyjało nam prawie do końca. Omijały nas burze. Trzy kolejne dni gdy robiliśmy po ponad 30 km też nie dały nam zbytnio w kość. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie ten ostatni dzień. Wpierw musieliśmy skrócić trasę, bo wypadł bus. Potem błędna mapa zaprowadziła nas aż pod granicę, skąd do cywilizacji wędrowaliśmy przez mocno pofałdowany teren porośnięty jeżynami , pełen powalonych drzew, by zakończyć kąpielą w strumieniu. A do tego zaczęło lać. W końcu w trzech podgrupach dotarliśmy na metę. Ale warto było. Roztocze pokazało nam swoje piękne i różnorodne oblicze.